Tag: wyjazd

Skandynawia- przygotowania PART1.

Skandynawia- przygotowania PART1.

Wiem, wiem. Miałam pisać o przygotowaniach, ale słuch po mnie zaginął i pewnie myślicie, że próbuję prześlizgnąć się cichcem i umknąć Waszej uwadze, bo strach mnie obleciał i nigdzie nie jedziemy?Nic bardziej mylnego! Pochłonęły mnie po prostu przygotowania!

Jak przygotować dużą wyprawę, w którą zaangażowane są spore środki, a uczestnikami będą małe dzieci i sfora?

Trochę po drodze wpadłam w popłoch i już w swoje łapy chwytał mnie chaos, ale poszłam po rozum do głowy i odniosłam się do wiedzy wyniesionej ze szkoły. Kiedyś bowiem miałam przyjemność uczestniczyć w kursie, który z założenia miał mi pomóc zapanować nad procesem nauki i go usprawnić. Z tego kursu wyniosłam właśnie umiejętność tworzenia MAPY MYŚLI!

Biadoliłam i biadoliłam sobie wewnętrznie o tym, co jeszcze trzeba kupić, spakować, zrobić przygotować i żadna lista nie była w stanie tego ogarnąć. Tyle aspektów do pogodzenia, a tak mało wykonawców planu. W przypływie impulsu dorwałam kartkę A3 i kredki dzieci, i ogarnęłam to w przyjemny wizualnie obraz, w kojących odcieniach błękitu i różu.

Poniżej znajduje się fotografia mojej mapy myśli, która dumnie zdobi lodówkę i co więcej, skutecznie motywuje nas do podejmowania kolejnych wyzwań.

 

Plan należy podzielić na obszary zainteresowań

Nie da się tego chyba zrobić inaczej. Zwłaszcza za pierwszym razem. Prawdopodobnie każdą kolejną wyprawę przyjdzie mi realizować z większą łatwością i przygotowania nie będą taką udręką. Teraz dwoję się i troję, żeby wszystko powoli dopiąć na jakikolwiek guzik, nie wspominając już o ostatnim.

Jak pewnie widać na obrazku, wyróżniono następujące obszary „zainteresowań” (cudzysłów, bo kto by się wprost, szczerze i gorliwie interesował apteką?)

  1. Baza czyli wszystko co związane z samochodem i jego wyposażeniem. Zostało jeszcze kilka rzeczy przy samochodzie do poprawy, kilka sprzętów do dokupienia. Sam samochód jest w pełni sprawny i jak najbardziej nadaje się do drogi. Potwierdza to naturalnie opinia mechanika, który orzekł, że sam nie bałby się pokonywać tej trasy w tym aucie i że damy radę „spokojnym leszczem”.
  1. Apteka- wiadomo, małe dzieci, powracające anginy, chyba nic więcej nie trzeba wyjaśniać.
  1. Autopass- a w zasadzie EPCplc – system, w którym zarejestrowaliśmy naszego kampera i podpięliśmy kartę kredytową, aby usprawnić proces pobierania opłat za norweskie drogi płatne. W Norwegii wiele dróg i mostów jest płatnych. Podobnie sprawy się mają jeśli chodzi o wjazd do niektórych miast. EPCplc pozwala trochę usystematyzować sposób uiszczania opłat. W systemie nie trzeba rejestrować karty kredytowej. Przy jej braku faktury za poszczególne przejazdy wysyłane są pocztą na dane podane przy rejestracji pojazdu.

 

  1. Revolut- innowacyjna, zupełnie fantastyczna pod kątem idei karta walutowa, pozwalająca obniżyć koszty związane np. z podwójnym przewalutowaniem podczas zagranicznych transakcji. Bliższy opis np. tu: tutaj

 

  1. Wyżywienie- temat walki ze słoikami zdecydowanie na odrębny post.
  1. Kajak…. Staramy się racjonalizować swoje posunięcia zakupowe, ale tutaj nie pozostaje zbyt wiele pola na racjonalne myślenie. Trzeba spojrzeć prawdzie prosto w oczy- ta wycieczka służy spełnianiu marzeń… i dlatego kupiliśmy sobie kajak pneumatyczny. Jest niewielki, ale ciężki jak diabli. Jacyś dowcipnisie wyposażyli pokrowiec w szelki jak od plecaka, ale noszenie go na plecach jedynie pogłębia stan rozpaczy. To znaczy.. tak przypuszczam, bo ja nawet nie dałam rady go założyć… oto on:

    www.decathlon.pl

 

  1. Dzieci… to nie jest naturalnie przypomnienie o tym, żeby je zabrać, a raczej miejsce na mniej oczywiste elementy ich wyposażenia. Generalnie wyposażenie dzieci będzie raczej potężne.
  1. Media- tak zbiorczo nazwałam sprzęty, które trzeba spakować i zadbać o ich baterie.
  1. Psy- standard, normalne procedury wyjazdowe. Postawiłam na obroże polecane przez naszą panią weterynarz- w końcu studia kończyła w tym zakresie i pewnie wie, co mówi ?
  1. I ostatnie- last but not least- UBEZPIECZENIA. Wszak przezorny zawsze ubezpieczony. Tak też i my kupimy sobie assistance dla naszego kampera (nawet z opcją holowania) oraz ubezpieczenia podróżne dla załogi.

 

Dużo jeszcze zostało przed nami, a termin wyjazdu coraz bliżej. Planowany start to 30.05.2018, a powrót 1.07.2018r. Zabieram się zatem do pracy. W końcu wszystkie ręce na pokład. Relacja z wekowania i procesu tyndalizacji już niebawem. Choć trochę boję się o jakość materiału wizualnego z moich dokonań ?.

Tym czasem OVER.

Please follow and like us:
NA WSCHÓD! TAM MUSI BYĆ JAKAŚ CYWILIZACJA!

NA WSCHÓD! TAM MUSI BYĆ JAKAŚ CYWILIZACJA!

Dokąd by tu pojechać, żeby w miarę godnie przebiedować do końca swych dni? Pomysł na cel podróży przyszedł sam pewnego dnia. Pojawił się jakieś 2 lata temu. Chyba jeszcze zanim byłam w drugiej ciąży.

Pewnego dnia, zupełnym przypadkiem, najpewniej gdzieś w odmętach internetu natknęłam się na blog niejakiego Grocha Break Da cycle. A dotarłam do niego, o ile dobrze pamiętam, poprzez jakiś artykuł-wywiad pewnie na Onecie. Tak to czasem w życiu bywa, że z nudów zaczynamy zupełnie inaczej wybierać treści w internecie. Człowiek dochodzi do momentu, że zwykłe newsy na wp oraz cały ten chłam na plotkarskich portalach po prostu nudzi (bo już przeczytany od deski do deski). Normalnie zabrałby się za prawdziwą książkę, ale w pracy nie wypada (bo siedząc przed komputerem trzeba sprawiać wrażenie osoby pracującej, a nie znudzonej światem i czekającej na dodatkowe zadanie). Czasem zdarza się tak, że ebook w telefonie już przeczytany, a nie ma akurat następnego. I wtedy zaczyna się zbaczać z utartych ścieżek internetowych i zaglądać w miejsca nieznane.

I okazuje się, że można natknąć się na kogoś, kto rzucił w pi..u to wszystko, żyje sobie gdzieś daleko i nie narzeka ? jest opalony, najedzony, robi to co lubi, a ostatnio jeszcze ludzie mu za to płacą. I na myśl o wyścigu szczurów, o wszystkich ASAPach i korpożyciu mógłby w nas co najwyżej rzucić garstką śmiechu.

Cała sprawa wygląda tak. Grochu żyje tam, gdzie zamierzam żyć i ja ? są to Filipiny. Filipiny to kraj wyspiarski, składający się z pierdyliarda (a dokładniej przeszło  7000) wysepek mniejszych i większych, z czego zamieszkanych jest jedynie 880!! Co oznacza, że są dosłownie tysiące bezludnych wysp, na których można by sobie żyć po swojemu i mieć literalnie gdzieś to, co ludzie powiedzą! (można nawet grozić dzieciom, że jak będą niegrzeczne, to się je wywiezie na sąsiednią wyspę i przyjedzie po nie dopiero jak ochłoną i będą gotowe przeprosić i normalnie porozmawiać ?)

Co więcej, na Filipinach urzędowym językiem jest angielski! Czego chcieć więcej? A może tego, że jest tam bardzo tanio?  Oraz hm… że nawet przelot by nas nie zrujnował. Na pewnej stronie www, która zajmuje się wyszukiwaniem połączeń lotniczych (link) znalazłam informację, że bilet w jedną stronę mogę już kupić nawet za 1060zł (normalne cena regularna, nie jakieś lastminute ? ).  Co prawda z dwiema przesiadkami, ale jak za komfort jednej przesiadki miałabym zapłacić 2x więcej, to sorry- wolę sobie za te pieniądze wynająć na 3 miesiące chatkę nad morzem ?

Żeby nie wyjść na totalną ignorantkę, nie mogę nie nadmienić nic o sytuacji politycznej na Filipinach. Ostatnio świat obiegły informacje o zamachach, terrorystach i ISIS na wyspie Mindanao. Jest to druga co do wielkości wyspa w archipelagu filipińskim, od lat zamieszkana przez, jakby nie było, mniejszość muzułmańską. Filipiny, co do zasady są krajem chrześcijańskim. I to chyba nawet o wiele bardziej chrześcijańskim niż aktualnie Polska- no może bardziej niż Polska przed „dobrą zmianą”, bo teraz to w sumie niedługo będziemy mieli u nas drugi Watykan ?. Tak czy inaczej, mniejszość islamska na Filipinach istnieje, jest duża i zwarta. No i podobno ostatnio próbuje wybić się na niepodległość. Będę bacznie obserwować sytuację na wyspie i obiecuję, że w razie gdyby znacznie się pogorszyła, przeanalizujemy wszystkie „za” i „przeciw”  być może zdecydujemy się na inny kierunek, pozostając jednak w tamtych rejonach. Naturalnie nie wyobrażam sobie świadomie narażać dzieci na podobne niebezpieczeństwo, natomiast pozostaję w pewnym kontakcie z naszymi rodakami, którzy już tam przebywają i zamierzam kierować się bardziej ich opiniami niż doniesieniami mediów, które nierzadko mają swój lub polityczny interes w takim, a nie innym opisywaniu faktów. Generalnie ogromnym plusem wyspiarskiego charakteru Filipin jest właśnie… ich wyspiarski charakter. To co dzieje się na jednej z wysp może nie mieć absolutnie wpływu na pozostałe wyspy.

Dodatkowo nie można nie wspomnieć także o klimacie. Cytując wikipiedię: „Klimat równikowy, gorący i wilgotny. Średnia temperatura: w styczniu 26 °C, w sierpniu 28 °C. Pora deszczowa (monsuny) od czerwca do listopada, pora sucha od grudnia do maja. Od lipca do listopada niebezpieczeństwo tajfunów.” Oznacza to nie mniej, nie więcej tyle, że jest cały czas ciepło oraz że w pewnych okresach dużo pada i czasem mocno wieje ? Moja babcia i teściowa natychmiast załamałyby ręce wieszcząc, że jeśli nie zginiemy po drodze ani nie zabiją nas wojujący islamiści, to na pewno cały nasz dobytek zostanie zniszczony podczas tajfunu. Owszem, istnieje takie niebezpieczeństwo. Nawet wyspa osłonięta od oceanu, jak Bantayan, na której mieszka Grochu, ucierpiała kiedyś w wyniku tajfunu. Ja jestem jednak niesłabnącą optymistką w tym wszystkim i uważam, że podobne lub o wiele większe zagrożenie niesie za sobą poruszanie się samochodem po polskich drogach. I tyle w temacie. Cytując klasyka- gdyby człowiek wiedział, że się przewróci, to by się położył (swoją drogą Cinek jest mistrzem przy przekręcaniu przysłów i kiedyś, za jego zgodą, zacytuję tu jakieś perełki).

 

Please follow and like us:
error

Enjoy this blog? Please spread the word :)