Magia Świąt
Ależ się świątecznie zrobiło. RMF Classic już puszcza przez całą dobę świąteczne przeboje, blogi wnętrzarskie zasypują nas propozycjami świątecznego designu, a Nadleśnictwo Żołędowo już zaraz rozpocznie sprzedaż świątecznych drzewek. Święta zbliżają się naprawdę żwawym krokiem. Zupełnie innym niż to moje smętne snucie się po domu w kocu i z cieknącym nosem. Nic na to nie poradzę, że im bliżej Świąt, tym bardziej cierpią moje zatoki. Po kilku dekadach wypada mi się do tego po prostu przyzwyczaić, prawda?
Normalnie padłabym już na kanapę i czekała na wiosnę, zawinięta w koc niczym buritto, ale to se ne da, niestety. Jestem matką i muszę stanąć na wysokości zadania. Wszak daję przykład swoim dzieciom. Żeby już wiedziały na zawsze, że Święta pachną ciepłym domem, świeżym chlebem i mandarynkami. Że Święta, to Królowa Śniegu czytana pod ciepłym kocem. Z kubkiem pełnym herbaty z miodem.
Te Święta to trochę taki słaby punkt mojego wyjazdowego planu. Trudno mi sobie wyobrazić, że można ten czas spędzać inaczej i gdzie indziej. Że gdzieś na świecie ludzie nie narzekają, że już w listopadzie zaczynają się świąteczne wyprzedaże i z głośników w każdym ze sklepów, klientów dobija Last Christmas. Że są miejsca, gdzie ludzie nie złoszczą się na pogodę. Bo w Polsce jaka by ona nie była, zawsze będzie źle. Akurat tu gdzie mieszkam jest zazwyczaj szaro, buro i ponuro. Temperatura oscyluje w okolicach zera, więc jeśli coś pada z nieba, to głównie paskudny, zimny deszcz. Jeśli natomiast spadnie śnieg, to tylko zaskoczy drogowców, wkurzy kierowców (zwłaszcza tych, którzy już spóźnieni do pracy będą musieli skrobać samochód) i rozczaruje dzieci, gdyż stopnieje, zanim znajdzie się sposobność, aby wywlec sanki z piwnicy. A gdyby przypadkiem naprawdę przymroziło i zasypało nas śniegiem, to już w ogóle katastrofa nie do ogarnięcia. Całe miejscowości odcięte od świata, a rachunki za ogrzewanie szybujące w górę bez ograniczeń.
Takie Święta znam i takie Święta kocham.
Tę ciągłą gonitwę, kiedy myślimy, że świąteczne skarpetki w budżetowych cenach kupimy od ręki, a tymczasem na miejscu w sklepie asortyment jest już przebrany tak, że trudno odnaleźć choć jedną kompletną parę.
To poskramianie kuchennych żywiołów, które na każdym kroku udowadniają nam, że jednak o gotowaniu i pieczeniu to wiemy Wielkie G****.
To oczekiwanie na choinkę, wybieranie tej najbardziej odpowiedniej, a później ubieranie jej ostatkiem sił.
To angażowanie małych trolli we wszystko, bo przygotowania mają niby sprawiać frajdę, a w pierwszej kolejności generują jednak chaos i frustrację.
To dokładanie sobie zmartwień i obowiązków, bo przecież pierogi z Biedronki nigdy nie będą smakowały, jak domowe. (W moim przypadku na pewno nie będą, bo te biedronkowe udaje się chociaż ugotować w całości, a moje co roku rozlatują się na pierogową miazgę.)
Tak, to jest właśnie to! Magia Świąt w całej okazałości! Bo gdyby było łatwo i przyjemnie, to nie byłoby tej dumy. Już Kundera pisał o nieznośnej lekkości bytu. Gdyby nasz byt był całkiem pozbawiony trudów, sam straciłby wiele na wartości.
Zgodnie z tą całą przedświąteczną gorączką, szaleję zatem co dnia. Nie posunęłam się co prawda do mycia okien (sic!) , ale za to upiekłam już pierniczki (o czym oczywiście nie omieszkałam poinformować) i nawet udało mi się upiec chleb na zakwasie. Co do jakości swego wypieku mam naturalnie wiele zastrzeżeń, nie zmienia to jednak faktu, że czuję się z niego wyjątkowo dumna. Robię też mnóstwo innych rzeczy zakrawających o świąteczny terroryzm i powiem Wam szczerze, że wcale się tego nie wstydzę ? Dekoruję, oświetlam, wyszukuję przepisy. Wszystko, co najlepsze ?
I tak sobie myślę, że może FREEISLAND to nie jest wcale miejsce. To jest sposób myślenia. Bez względu na to, gdzie będziemy, warto być sobą. I może czasem trzeba uciec (choćby w marzeniach), żeby właśnie znaleźć siebie i swoje miejsce, które nie musi być aż tak daleko…? A może chwilowo oszołomił mnie zapach goździków i pomarańczy? W końcu mam katar i zanim poczuję jakiś aromat, muszę go przyswoić we wprost powalających ilościach ? A może po prostu muszę przeczekać tą świąteczną ckliwość, ten sentymentalizm i wziąć się w garść w Nowym Roku?