Skandynawski TIP- norweska wskazówka
Mega cenna norweska wskazówka
Wielu blogerów, a nawet influencerów, których wpisy czytuję w Internecie, daje swoim czytelnikom różne bonusy. Ja influencerem nie jestem, a i blogerem raczej raczkującym, ale też mam coś dla Was.
Ponieważ część osób, która tu dociera dopiero planuje podobną podróż, prawdopodobnie ucieszycie się z bonusu.
Bonus nie jest niczym innym, jak wiedzą tajemną wyniesioną z naszej wycieczki.
A to było tak… szykując się do naszej objazdówki wokół Bałtyku, jak bumerang powracała kwestia finansów. Wiem, poruszałam ten temat niejednokrotnie, ale nic nie poradzę. Skandynawia jest po prostu droga, a my bylibyśmy głupi, gdybyśmy tę wiedzę zbagatelizowali.
W związku z powyższym rzetelnie przygotowaliśmy się pod kątem wyżywienia. Zabraliśmy ze sobą praktycznie wszystko, co było nam potrzebne do przeżycia.
Tym, czego nie zabraliśmy była woda.
Wody nie zabraliśmy zupełnie rozmyślnie i całkiem celowo. Wyczytaliśmy bowiem w wielu źródłach, że norweska kranówka jest świetna i śmiało możemy ją pić bezpośrednio z kranu i używać jej do gotowania. Teoria o świetnej norweskiej kranówce sprawdziła się w większości przypadków. „Tankowaliśmy” ją do butelek na przydrożnych stacjach benzynowych i jedynie w kilku przypadkach (na stacjach ulokowanych w centrach większych miejscowości), kranówka pozostawiała cokolwiek do życzenia. Oczywiście nie nabieraliśmy jej z kranów wyraźnie oznaczonych „DON’T DRINK”. I tak sobie przypuszczaliśmy, że większość drogi pokonamy „o wodzie z kranu” i nawet pogodziliśmy się z tym, że trzeba zrobić postój, uruchomić butlę z gazem oraz kawiarkę, żeby napić się czegoś ciepłego, aż tu nagle spotkała nas miła niespodzianka…
Koniec języka za przewodnika
To zupełnie nie jest tak, że my jesteśmy jacyś dociekliwi. Że przepytujemy przypadkowych przechodniów i już wiemy wszystko o lokalnej infrastrukturze. Nam po prostu czasem zdarza się być w dobrym miejscu o odpowiedniej porze. I spotkać odpowiednich ludzi.
Tym razem nie było przypadków. Tym razem chodziło o naszych miłych przyjaciół, którzy gościli nas w okolicach Oslo…
To oni zdradzili nam PRO TIPa, którym teraz się podzielę…
Na zdjęciu widać kubek termiczny. Można taki kupić na stacjach Circle K, za równowartość około 100zł (w to końcu Norwegia, nie mogło być tanio). Kubek jak kubek, kupujesz, nalewasz kawy, a ona stygnie jakby wolniej.
Ten kubek ma też widoczną liczbę „18”, co znaczy, że jest dedykowany na rok 2018 (były też poprzednie edycje i dużą dozą pewności można założyć, że edycja na rok 2019 jest właśnie przed nami). Cała magia tego kubka mieści się w określeniu, że jest to najlepszy program lojalnościowy w historii. Otóż trzymając w ręku kubek z liczbą 18 można było sobie nalać do niego kawy, herbaty i gorącej czekolady na wszystkich stacjach Circle K w całej Norwegii zupełnie za darmo!
Co z tego mają użytkownicy? Ciepły napój za darmo wszędzie, gdzie znajdą stację Circle K. Co z tego ma Cirle K? Circle K ma pewność, że mając kilka stacji benzynowych do wyboru, zawsze wybierzesz tę, na której dadzą Ci kawę gratis. Nawet nie popatrzysz na ceny benzyny.
I taki jest właśnie mój PRO TIP dla Was- jadąc do Norwegii na dłużej warto na samym początku zaopatrzyć się w odpowiedni kubek ? Oszczędności na kawie są w tym wypadku niepoliczalne, przy średnim koszcie kawy rzędu 13zł w przeliczeniu na nasze ?. Przynajmniej w mojej podstawowej komórce społecznej.